wtorek, 29 listopada 2011

Star Wars the Old Republic - wrażenia z gry

W czasie ostatniego weekendu miałem okazję uczestniczyć w beta testach nowej produkcji ze stajni Bioware. Przez kilkanaście godzin intensywnej gry zasmakowałem zaledwie kilku kropel nektaru jaki Star Wars oferuje fanom gier MMO.
W przypadku gier tego typu trudno uniknąć porównań do króla tego rynku, czyli World of Warcraft. Jako aktywny gracz WoWa, który ma za sobą klika lat przygód w świecie Azeroth pilnie przyglądałem się wszystkiemu co SWTOR upodabnia do WoWa i temu co tę grę odróżnia nadając unikalny charakter.

Interfejs
Trudno zmienić ludzkie przyzwyczajenia – chyba z takiego założenia wyszli twórcy gry tworząc interfejs łudząco podobny do zastosowanego w produkcji Blizzarda. Paski umiejętności, mechanizm walki, trenowanie postaci, ba nawet skróty klawiszowe są niemal identyczne jak w WoWie. Czy jest to wadą? Dla kogoś kto przesiada się z WoWa zapewne jest to dużym ułatwieniem i sprawia, że od razu można zasiąść do gry nie wertując kolejnych stron instrukcji. Wyraźnie wskazuje jednak jaką grupę docelową będą stanowili przyszli klienci Bioware.

Questy
Tutaj trzeba przyznać, że nastąpił pewien przełom. Przede wszystkim wszystkie, nawet poboczne zadania, posiadają animowane sekwencje. Dialogi są mówione i dają niejednokrotnie możliwość wyboru sposobu zakończenia questa. Do tego pojawiają się rozterki moralne dzięki którym owe wybory naprawdę mają znaczenie. Czy donieść na dwoje kochanków padawanów do mistrzów jedi? To zniszczy ich karierę lub związek ale z drugiej strony silne uczucia prowadzą na ciemną stronę mocy. Stajemy przed wyborem i decyzja zależy od nas. Również sposób naszego postępowania wpływa na to jak nasi towarzysze (companions) nas postrzegają. Czy jesteśmy zgodni z ich motywacjami?
Tutaj naprawdę czuje się fabułę, świat otacza nas z każdej strony, nawet po kilku godzinach trudno się oderwać od komputera. Nie z powodu nabijania kolejnego poziomu doświadczenia ale dlatego, że nie daje nam spokoju to jak zakończy się dany quest line.
Dla mnie miodność nad miodnościami, coś co WoW próbuje wprowadzić z dodatku na dodatek ale z marnym skutkiem. Do tego każda zaczynająca klasa ma inny questline, co prawda w wielu miejscach zbieżny z innymi ale tworzący jej własną historię. Na myśl przychodzi mi porównanie do Wiedźmina 2 w wersji mmo.

Towarzysze
To pomysł zaczerpnięty z Guild Warsa. Aby nie czuć się samotnie przemierzamy świat gry nie tylko z innymi graczami ale także z własnymi NPCami. Mają oni swoje miejsce w fabule gry, pomagają nam w walce i wyświadczają przysługi niegodne takiego bohatera jak my – czyli na przykład „idź sprzedaj wszystkie ''szare'' przedmioty” czy „pozbieraj dla mnie materiały potrzebne do craftingu”. Pomysł nie jest oryginalny ale ciekawy, sterowanie takim towarzyszem odbywa się na zasadzie podobnej jak w przypadku warcraftowego zwierzaka, którego posiada hunter. Do tego dochodzą dodatkowe opcje (wysyłanie na misje, dialogi), które uprzyjemniają rozgrywkę.

Grafika
Zdarzało się Wam czasem podczas gry zatrzymać w jakimś miejscu i po prostu podziwiać jego krajobraz? Przyznać muszę, że nawet w staruszku WoWie, szczególnie po ostatnich patchach miałem okazję pozachwycać się pewnymi detalami. To co jednak było rzadkie w produkcji Blizzarda jest normą w Star Warsie. Nie raz przyszło mi westchnąć gdy otaczały mnie dopracowane ze wszelkimi detalami widoki, postacie czy moby. W stosunku do króla mmo trzeba przyznać, że SWTOR robi duży skok na miarę XXI wieku. To oczywiście trzeba okupić lepszym sprzętem, tak naprawdę dopiero mocna maszyna z wydajną kartą graficzną pozwoli nacieszyć się detalami. Ale dla takich widoków warto zainwestować kilka kredytów w sprzęt.

Raidy, instancje, battlegroundy
Żadne MMO czerpiące ze starych wzorców nie może potraktować po macoszemu zmagań grupowych. Nic dziwnego, że chłopaki z Bioware nie zapomnieli o tym aspekcie i przyłożyli się do zadań grupowych. Także zamiast raidów mamy tutaj „operacje” dla 8 lub 16 graczy, zamiast instancji mamy zaś „flashpointy” dla 4 osób. Oczywiście wszystko ładnie wplecione w fabularną otoczkę i przepełnione dialogami na które każdy z uczestników instancji może mieć wpływ.
Nie miałem okazji pograć w endgame'owe raidy z tego powodu, że w weekend trudno byłoby nabić 50, maksymalny, poziom postaci. Zasmucić muszę jednak wszystkich, którzy mieli nadzieję, że utarte szablony healer, tank, dps pójdą w zapomnienie. SWTOR kontynuuje model wprowadzony przez poprzedników i każdy z graczy ma w grupie ściśle przypisaną rolę.

Crafting
Dla jednych nudny aspekt gry dla innych kwintesencja i smaczek. O ile zwykle wiąże się to ze żmudnym farmieniem materiałów potrzebnych do wytworzenia epickiego miecza, tarczy czy innego narzędzia zagłady, o tyle tutaj można wyręczać się swoimi towarzyszami, którzy znikają na jakiś czas (kilka minut) i zabierając parę kredytów na drogę wracają z zebranymi materiałami. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby nadal, zgodnie ze starym wzorcem, zbierać samodzielnie kawałki robotów, kryształki czy dziwnie wyglądające przedmioty aby po wielu dniach przekształcić je w unikatowego lightsaber'a (miecz świetlny jedi).

Można by wiele rozpisywać się na temat dalszych podobieństw i różnic pomiędzy obiema produkcjami. Uczciwie trzeba przyznać, że Star Wars nie będzie rewolucją na rynku wprowadzającą nową jakość i unikatowe rozwiązania. Gra kładzie duży nacisk na fabułę, efekty graficzne i możliwość grania bez pomocy innych graczy. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że główną grupą docelową Bioware będą aktualni klienci Blizzarda. Producent nie chciał za daleko odbiegać od sprawdzonych w WoWie rozwiązań, trzęsienie ziemi w tym temacie pozostawiając oczekiwanemu przez wszystkich Guild Wars 2. Czy można liczyć na masową migrację graczy z WoWa do SWTOR? Moim zdaniem za wcześnie żeby o tym mówić. Pamiętajmy, że wspaniała fabuła, cudna grafika, interesujące levelowanie postacią wciągną na kilka miesięcy. Ale potem zostajemy z 50 poziomową postacią i chcemy grać dalej. To jaką ofertę dla graczy na maksymalnych poziomach będzie miał SWTOR przesądzi o sukcesie tej gry.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz